Problemy z adopcją posiadanych narzędzi Digital Workplace

Data publikacji: 2021-11-24

Poniżej przedstawiamy fikcyjny przykład, który niestety często zdarza się w prawdziwym świecie.

Szef firmy X do swoich pracowników:

Szanowni Państwo,

 

mamy pandemię i większość z nas przechodzi na tryb pracy zdalnej.

Będzie to ogromne wyzwanie dla naszej firmy ponieważ właściwie nikt z nas w takim trybie jeszcze u nas nie pracował.

 

Jednak musimy dać radę, bo od tego zależy nasze „być albo nie być”.

 

W związku z tym chcę wyraźnie zaznaczyć, że niezwykle istotną kwestią w tym okresie będzie sprawna komunikacja.

 

Dlatego na bieżąco sprawdzajcie swoją skrzynkę mailową. Zakładam również firmową grupę na WhatsApp, gdzie każdy będzie dołączony.

 

Ponadto chcę, aby swoją grupę na tym komunikatorze miał osobno każdy z działów. Jeśli któryś z menadżerów chce, to niech prowadzi również bieżącą wymianę myśli np. na Slack’u.

 

Średnio raz w tygodniu będziemy organizowali video konferencje za pośrednictwem Zoom.

 

Jestem przekonany, że tak dobry system komunikacji pozwoli nam w dobrej kondycji przeprowadzić firmę przez czas pandemii.

Kilka tygodni później jeden z handlowców pozyskał do współpracy bardzo dużego kontrahenta. Na dodatek klient był bardzo zdeterminowany, aby operację podpisania umowy i rozpoczęcia współpracy przeprowadzić w terminie nie dłuższym niż 2 tygodnie.

Ponieważ wartość umowy opiewała na ponad milionową kwotę i wymagała dodatkowego rabatu handlowiec przekazał szefowi informację
o kontrakcie poprzez e-mail. Ponadto, w międzyczasie na WhatsApp, poinformował też swojego przełożonego wspominając też, że stosownego maila do szefa już wysłał.

Minęło 7 dni.

Handlowiec nie miał żadnej informacji na temat zgody na dodatkowy rabat, postanowił więc ponaglić swojego przełożonego. Otrzymał odpowiedź, że przecież wysłał maila do szefa, czyli szef o tym wie i pewnie zastanawia się nad tym upustem.

Po kolejnych dwóch dniach handlowiec zapytał bezpośrednio właściciela, czy jest decyzja. Jakież było zdziwienie szefa, bo nie odczytał maila od swojego handlowca i nic nie wiedział. Zniecierpliwiony klient zrezygnował, kontrakt przepadł.

Szef winą obarczył handlowca i zwolnił go z pracy.

Teraz najciekawsze. Firma ma wykupioną licencję Microsoft 365 dla każdego pracownika. Podczas narady po feralnej sprawie kierownik jednego z działów zapytał szefa: czy nie lepiej by było, aby wykorzystać narzędzia komunikacyjne (i nie tylko) w ramach pakietu Office zamiast rozbijać to na kilka zupełnie ze sobą nieskoordynowanych narzędzi? Oczywiście przedtem należałoby poświęcić dzień albo dwa na szkolenie.

Szef odpowiedział krótko:

Nie ma mojej zgody na generowanie dodatkowych kosztów na jakieś bzdurne szkolenia i odrywanie ludzi na dwa dni od pracy. Poza tym nie wiem, po co płacimy za jakieś licencje skoro w sumie używamy tylko word, excel, powerpoint i outlook. Musicie wziąć się do roboty i nadrobić utracony przychód.

Brzmi znajomo? Jeśli tak – napisz do nas.

Autor: Jacek Szpyra